Marta jest programistką, lubi aktywny tryb życia, m.in. bieganie, jazdę na rowerze i trekking. Podczas kilkuletniego pobytu w Republice Południowej Afryki zdobyła wiele szczytów i pasm górskich w tym kraju, a w ramach przygotowań do wyjazdu do Tanzanii - także w Beskidach oraz w Tatrach polskich i słowackich. Wyprawa na Kilimandżaro była kolejnym etapem w jej planach.
Kilimandżaro (Kibo) leży na terenie Tanzanii, w pobliżu granicy z Kenią. Góra jest pochodzenia wulkanicznego, a na jej masyw składają się na 3 wyniosłości: Shira (3.940 m n.p.m.), Mawenzi (5.150 m n.p.m.) i główny szczyt Uhuru (5.895 m n.p.m.).
Aby móc udać się na Kilimandżaro, należy obowiązkowo skorzystać z usług jednej ze specjalistycznych firm, które zapewniają przewodników, tragarzy i kucharzy oraz logistykę i opiekę podczas całej wyprawy. Niezbędne są także odpowiednie ubezpieczenie i szczepienia.
Na szczyt wiedzie kilka tras, których przejście trwa od 5 do 9 dni. Podczas wędrówki występuje znaczna różnica temperatur, od gorącej u podnóża góry do bardzo zimnej na szczycie, gdzie temperatura w nocy spada do -200 C. W wyższych partiach przez cały rok leży śnieg. Utrudnieniem jest też wiatr.
Mimo że wejście na Kilimandżaro nie wymaga specjalnych umiejętności alpinistycznych ani specjalistycznego sprzętu, niezbędna jest dobra kondycja fizyczna i psychiczna, trening fizyczny (np. jazda na rowerze, biegi), regularne ćwiczenia wytrzymałościowe, a także trening na wysokości (wyprawy w wyższe partie górskie).
Poważnym wyzwaniem jest wysokość, gdyż już na wysokości 3000 m n.p.m. występuje możliwość wystąpienia choroby wysokościowej, której objawami są m.in. bóle głowy, nudności, zmęczenie, osłabienie. Dlatego poziom tlenu we krwi uczestników wyprawy jest codziennie badany. Zmniejszająca się ilość tlenu sprawia, że ostatnie godziny podejścia są bardzo wymagające. Nie wszyscy mają szczęście ukończyć wędrówkę na szczyt Uhuru.
Trudy wędrówki rekompensują wspaniałe widoki na górę Meru, górę Longido, górę Boga Ol Doinyo Lengai oraz na stepy Masajów, a wyprawa pozostaje w pamięci na zawsze.
Brawa dla Marty!